Małe radości w szary weekend 🌧️
Czerwiec, choć z reguły kojarzy się z początkiem lata, słońcem i beztroską, w tym roku przynosi mi coś zupełnie innego. Nie wiem, czy to przez pogodę, czy może coś w powietrzu, ale zamiast radości, czuję zmęczenie, brak motywacji i przytłoczenie. Nie zawsze bywa tak, jak sobie wyobrażamy. Czasem nawet słoneczne dni nie potrafią rozwiać wewnętrznej szarości.
Małe radości w szare dni – filiżanka kawy, książka i deszcz za oknem. |
W takich chwilach zaczynam doceniać drobne, małe rzeczy, które wnoszą choć odrobinę światła. Zamiast szukać wielkich radości, staram się znaleźć te malutkie, które mają magiczną moc podnoszenia na duchu, choćby na chwilę.
Pierwszą taką chwilą jest poranek. Kiedy jeszcze wszystko dookoła śpi, a ja mam przed sobą kubek świeżo zaparzonej herbaty. To nie jest zwykła herbata, to prawdziwy rytuał, mały moment tylko dla mnie. Spokój, cisza, aromat – to wszystko pozwala mi zacząć dzień z odrobiną spokoju.
Lubię też, gdy w taki szary dzień pada deszcz. Zamiast się przed nim chować, zakładam kurtkę i wychodzę np. do sklepu.
Deszcz ma w sobie coś oczyszczającego, jakby zmywał z ciebie te wszystkie trudne emocje. Świat wydaje się taki cichy, kiedy krople deszczu tłumią wszelkie inne dźwięki. To są te chwile, kiedy po prostu jestem – bez pośpiechu, bez oczekiwań.
A kiedy wracam z takiego spaceru, otulam się kocem i sięgam po książkę. W takich momentach nie szukam wielkich opowieści. Lubię książki, które pozwalają mi na chwilę odpocząć od rzeczywistości, dają wytchnienie. Czasami to coś lekkiego, czasem zbiór refleksji, ale zawsze towarzyszy mi ten błogi moment ciszy.
Moje małe radości są proste, ale to właśnie one ratują mnie, gdy wszystko inne wydaje się trudne. A Wy? Macie swoje małe radości, które pomagają Wam przetrwać takie szare dni? Chętnie się zainspiruję Waszymi sposobami na te małe przyjemności.
Komentarze
Prześlij komentarz