Taki sobie ogniskowo-zapalny dzionek
Dzień rozpoczął się od złej nuty... Od samego rana czułem się rozdrażniony, jakbym wstał „lewą nogą”. Może to zasługa tej niezdecydowanej pogody, która działa na mnie jak jakiś sen, przytłaczając mnie swym niewyraźnym światłem.
Naiwna... oj, Naiwna. Zmartwiona, myśli że o niej zapominam, że nie tęsknię za nią... Prawda jest taka, że mam głęboko zakorzenioną tęsknotę do niej.
„Nie chrzań mi tu głupot”, powiedziałem w końcu, „tylko napisz, kiedy będziesz miała urlop, kiedy się zobaczymy...”
To był taki dzień, kiedy nawet ptaki na niebie zdawały się czuć moje niespokojne serce.
Komentarze
Prześlij komentarz