Psychiczny w dodatku jeszcze na odwyku

Ostatnio czuję się kompletnie wykończony psychicznie. Moje dziwne negatywne nastawienie do świata powoli mnie przerasta. Mógłbym od razu napisać, że mam depresję... lepiej nazwać to "ciężkimi dniami". Tak czy inaczej, człowiekowi nic się nie chce, nie widzi potrzeby robienia czegokolwiek, wszystko zlewa się w jedno... czarne, białe i nic poza tym.

Osoba w otoczeniu przyrody, z widokiem na spokojne góry



Zaczynam powoli śmiać się sam z siebie i ze swojego zachowania... bo jak długo to jeszcze potrwa? Nawiasem mówiąc, żeby to tylko dotyczyło mnie, to pal licho, ale moje zachowanie odbija się na Andym.

Mam doła i wszystko mnie wkurza, widzę tylko problemy, czarne myśli, brak chęci do wszystkiego. Nie potrafię tak tego hop-siup zmienić. Wiem, że nie zrobię sobie żadnej krzywdy, bo jestem świadomy, że to minie... zawsze takie stany są tylko przejściowe i chwała bogu za to. Jednak ludzie nie potrafią tego zaakceptować. Przychodzą do mnie i "wymagają" ode mnie dobrego humoru, zabawy. Wiedzą, że mam złe dni, że wszystkich ignoruję, jednak obrażają się na mnie, gdy ja palnę jakąś głupotę – nie kryję, że nieprzyjemną.

A: "Pożyczysz mi tą książkę?"
B: "No problem, pożyczę Ci. Już miesiąc temu chciałem Ci ją pożyczyć, to wtedy stwierdziłeś, że nie chcesz mieć z nią nic do czynienia."
A: "Wiesz co… rozbolała mnie głowa. Idę do domu."
B: "To idź."

Prawdę mówiąc, ostatnio mam wszystkich gdzieś. Wiem, że nikt nie jest w stanie mi pomóc. To ja sam muszę sobie poradzić z tym negatywnym spojrzeniem na świat, ewentualnie za sprawą specjalisty. Pozostali nie potrafią zrozumieć, że ten chłopak, który jeszcze rok temu był dla ludzi cały, robił wszystko dla innych i mając swoje jądro charakteru oblepione różnymi wzorcami i zachowaniami, które akceptował, pewnego dnia postanowił zrobić coś dla siebie. Nie potrafił. Poprosił ludzi, dla których podobno był wszystkim... zignorowali go. Co ja piszę! IGNORUJĄ GO i nie chcą dostrzec, że ja też od czasu do czasu potrzebuję pomocy, chociażby w bardzo małym stopniu, ale jednak pomocy. Nagle, gdy ja zapragnąłem dostać coś od ludzi, oni wszyscy wsiedli w jeden pociąg zwany życiem i machając mi na pożegnanie zostawili mnie na stacji samego jak palec.

Jestem świadom, że ten beznadziejny tok myślenia minie i zrozumiem wiele rzeczy... na przykład to, że najlepiej polegać tylko na sobie, bo ludzie nic ci za darmo nie dadzą. Jestem naiwny... teraz to wiem. Nie wstydzę się tego... bo po co mam się tego wstydzić? Niech się wstydzą ci, którzy tej naiwności nadużywają. Koniec smęcenia o wielkich kosmicznych problemach, które i tak pokonam.

P.S. Jutro minie tydzień od momentu, gdy poddałem się terapii Biorezonansowej typu BICOM. Byłem palaczem przez lata, ale teraz nie czuję głodu nikotynowego. Metoda ta okazuje się najskuteczniejsza w walce z nałogiem.

Komentarze

Popularne posty