Zawsze ufałem intuicji i snom... chyba na dobre mi to wychodzi :)
Po południu
Po między 8:00 a 10:00 miałem sen... przyszła do nie we śnie, zmarła trzy dni temu, moja ciotka. Powiedziała mi, że mam się nie smucić bo jej jest tam dobrze.
Była ubrana w granatową pelerynę i miała kaptur na głowie. Jej twarz była pogodna, emanująca spokojem i zdrowiem. Wyglądała tak jak by miała dopiero 35 lat.
potem pomagałem jej zejść ze schodów... trzymałem ją za rękę... powiedziała, że musi jeszcze kogoś odwiedzić... Tak sen się skończył.
O godzinie 16stej dowiedziałem się, że rankiem zmarła jej koleżanka, której dawno nie widziała.
Chyba wiem, kogo odwiedziła moja ciotka i zabrała ze sobą...
"Przyszła się z tobą pożegnać" odparła moja mama. Coś w tym jest bo strasznie żałowałem, że już jej nie zobaczę
i że się nie zdążyłem z nią pożegnać Teraz jestem spokojny i szczęśliwy.
17:00
Po południu wraz z Żelazną siedziałem nad Sołą i rzucając marzeniami uwięzionymi w kamyczkach w szybki nurt wody, doznawałem całkowitego relaksu i szczęścia... ja i cała przyroda była jednym... Leżałem na drobnych kamieniach i powtarzałem - TERAZ JEST TERAZ, nie ważne co będzie za godzinę, jutro.. Teraz jest teraz.
Komentarze
Prześlij komentarz