Ahoj!
Wczesnym rankiem wybrałem się z Patrykiem do Cieszyna. Jak to mówią do trzech razy sztuka – ostatnio miałem kłopoty z wstawaniem o 3:30 rano, ale dziś udało się - pomimo tego, że wstałem o 4:00. Wszystko na ostatnią chwilę, pass gdzieś mi się zawieruszył. Myślałem, że naprawdę nie zdążę, ale jak zwykle – udało się.
Podczas podróży "zaaplikowałem" sobie dawkę Neurolu na rozluźnienie. Pociąg był prawie pusty, ale w Skoczowie wsiadła partia świeżego mięsa.
Dotarliśmy na miejsce około 8:15... Neurolek zaczął działać...
Przechodząc granicę, celnicy nawet nie zaglądali do paszportów. Hej, jakbym chciał, to nawet konia z kopytami przeniósłbym na Czeską stronę, a oni by nie zwrócili na to uwagi. Unia tuż, tuż... Już nie mogę się doczekać maja, kiedy przechodzimy na dowód osobisty.
Jesteśmy już po czeskiej stronie... ruszamy na miasto. Czeska część Cieszyna jest stosunkowo mała w porównaniu z polską.
Widziałem coś ciekawego... po stronie czeskiej nie zauważyłem żadnej dziewczyny... hmm... może jedną na dziesięciu chłopaków.
Szwendaliśmy się parę godzin po sklepach. Mnie oczywiście ciągnęło do marketu, gdzie zawsze kupuję ekstra bułki z dodatkami i wyśmienity czeski ser pleśniowy... te kupowane u nas mogą się naprawdę schować...
Teraz czas na Lekarny czyli po czesku apteki, a szczególnie na taką jedną [...]
Po spacerach wracamy na polską stronę. Oczywiście, zatrzymujemy się na lokalnym targowisku... ceny podawane są tylko w koronach...
Znalazłem tam fajną koszulkę... starczy na parę prań.
Komentarze
Prześlij komentarz