Cesky Tesin i Cieszyn
Telefon dzwonił o 3:30 - "Wstałeś już? O piątej jest pociąg, zbieraj się szybko."
"Chyba wstałem… przecież mi się to nie śniło…"
"Oki… tylko się nie spóźnij!"
"Dobra."
Bez zastanowienia rzuciłem się z powrotem do łóżka…
O 3:50 pi… pi… pi… ledwo zauważalny dźwięk budzika - żadnego większego wrażenie nie wywołał...
Zaspany sięgnąłem po telefon i napisałem… "Wiesz co? Jednak nie jadę… chyba nie wybudzę się na tę podróż…"
I tak zakończyła się moja wyprawa do Czeskiego Cieszyna.
Z łóżka wygramoliłem się dopiero około 12:30 – o ile można nazwać to wygraniem.
Pogoda była okropna – deszcz – co miałbym zwiedzać w taką pogodę w tym Cieszynie… deszcz?
Wybiorę się na początku kwietnia… mam nadzieję. Wtedy będę mógł cieszyć się spacerem po "Cieszyńskiej Wenecji".
Dziś zastanawiałem się, czy opublikować drugą część historii zatytułowanej „Widziałem śmierć…” …jednak chyba… nie.
Po prostu dziś mam taki senny nastrój…
Cieszyńska "Wenecja"
www.skyscrapercity.com |
www.skyscrapercity.com |
www.cieszyn.p |
jej,ale slicznie°°!!!°° Poczekaj az przyjade... Zabralbys mnie ze mna? :)
OdpowiedzUsuńbleblebleble- "ze soba" mialo byc.....
OdpowiedzUsuńWidziałem śmierć trzeba napisać. Odwaga to cnota ludzi nietuzinkowych. Guzikowców i messerszmitów;)))
OdpowiedzUsuńKopczyk to i mnie czasem tak nieludzko ciągnie, że nic, tylko bym społ i społ. I jeszcze się cieszył, że zawaliłem kolejne terminy.
Ahoj, brachocku, czy jak to zwali. Sweet dreams:)))
A względem mojej rzekomo posiadanej przeze mnie duszy, im bardziej się obnaża, tym paskudniejsza się wydaje...
OdpowiedzUsuńCiałuski:P