Nie żyjesz… przeżyjesz

Wparzył szefo... lekko podenerwowany, ale w dobrym humorze. Wyrwało się mu: "Dziś skończycie sobie pracę dwie godziny wcześniej... to taki mały prezent". Na to ja: "A co, żona rodzi?". Szef spojrzał na mnie, lekko zaskoczony, i odpowiedział: "Lepiej... teściowa umarła i trzeba ją zakopać. Nie przepuszczę tej okazji, muszę to zobaczyć na własne oczy... Czy aby ją dość głęboko zakopią... Nie chcę, żeby ją krety wywlokły na powierzchnię." Pamiętam, jak teściowa zawsze powtarzała: "Leon, pamiętaj... Ja zawsze dam sobie radę..." Akcentowała to "zawsze" dosłownie.

emmm… ten tego… to chyba zła kobieta była….

Nie pracuję, więc jestem... wcześniej.

...wszystko zamszowo.

Komentarze

Popularne posty